Yeah. Mam rower. Zeby go przewiezc do moich kazamatow musialam na dzien dobry pokonac trzy stacje metra + droge od metra na nim, bez zadnej rozgrzewki. W bardzo obcislych dzinsach.Wczoraj do pozna Luby przykrecal w pocie czola stelaze i krzeselko, zeby ze mna mogla podrozowac takze ukochana latorosl. W moich marzeniach, moim bardzo niestylowym, dziesiecioletnim goralem, bardzo stylowo przemierzalam miasto. Z czerwona szminka, rozkloszowana spodnica i z usmiechnietym berbeciem w kasku z zaba.
No i dupa, ciagle leje, a jak tylko przestalo, okazalo sie, ze fotelik jest zle dokrecony. Co prawdopodobnie znaczy, ze jakas czesc nie pasuje. A poniewaz rower jest przypiety do kaloryfera w korytarzu to dam sobie maly palec u nogi uciac, ze w nocy go ktos ukradnie.
Nie ma to jak zaczac tydzien z dobrym humorem.
Ubieram wiec usmiech na twarz i ide robic obiad, dzisiaj robie pierwszy raz w zyciu fasolke szparagowa i czuje, ze to bedzie wyzwanie!
Dać znać jutro, czy rower jeszcze stoi i jak fasolka szparagowa wyszła. :P
OdpowiedzUsuńAj tam, aj tam - ja mam różową damkę z białymi elementami - prawie jak pimp my bicycle in Hello Kitty' style.
Wrócisz na Pingeja?
fasolka wyszla smaczna, rower poki co stoi :D
OdpowiedzUsuńa wierz mi, ze hello kitty style teraz jest bardziej stylish niz zielony, toporny goral :P
na pingeja nie wroce, bo mnie denerwuje brak profesjonalizmu gdziekolwiek tam :P
bardzo podoba mi sie jazda na rowerze w rozkloszowanych spodnicach, ale szczerze uważam że to samobojstwo:P
OdpowiedzUsuń